Taki konkurs to dla Was pikuś. Pan Pikuś

Zapraszam Was do wzięcia udziału w konkursie organizowanym razem z Avivą – grupą ubezpieczeniową, oferującą między innymi ubezpieczenia na życie, emerytalne, ale także ubezpieczenia na wypadek chorób, pobytu w szpitalu czy koniecznej po wypadku rehabilitacji.

 

Od razu na zachętę informacja o nagrodach:

dla nagrody 1. stopnia – kosmetyki Body Shop dla mam, ich wartość rynkowa to ok. 150 zł, książka „Zezia i Giler” z autografem autorki, czyli Agnieszki Chylińskiej, zestaw Panów Pikusiów – maskotek związanych z firmą Aviva.


nagrody 2. i 3. stopnia – kosmetyki Body Shop dla matek, również o wartości ok. 150 zł,  książka „Zezia i Giler” z autografem autorki, czyli Agnieszki Chylińskiej, maskotka Pan Pikuś. Uwaga, kolaż z Pikusiami robiła Matka Sanepid, która próbuje opanować podstawy projektowania w Gimpie. Jak widać, są to tylko i wyłącznie PODSTAWY.

Firma przewidziała także 10 wyróżnień, które nagrodzone zostaną książką z autografem Agnieszki Chylińskiej i maskotką Pana Pikusia. Uroczy jest, ale ja nie mogę startować w konkursie. Buuu

Żeby wziąć udział w konkursie wystarczy w terminie od 27 maja do 9 czerwca, w komentarzu pod tą notką, odpowiedzieć na pytanie:

 “Jak zmieniło się Twoje spojrzenie na życie i finanse po urodzeniu dziecka?”

Objętość jednej odpowiedzi to ok. 500 znaków ze spacjami. Wypowiedź danej autorki lub autora może być nagrodzona tylko raz, ale oczywiście można wpisać kilka swoich wypowiedzi.

12 czerwca br. jury w osobach:

Maria Grzywaczewska – Dyrektor ds. Marketingu

Bohdan Białorucki – Rzecznik prasowy

Agnieszka Chylińska, która objęła patronat nad konkursem

oraz Matka Sanepid, zdecyduje, kto otrzyma nagrody, a ja Was o tym poinformuję 13 czerwca 🙂

 

Myślcie, piszcie 🙂 Czekamy na Wasze doświadczenia.

A jeśli kogoś z Was zainteresowała tematyka ubezpieczeń, to zanim zadzwonicie do agenta ubezpieczeniowego, zastanówcie się, jakie zabezpieczenie będzie dla Was najkorzystniejsze.

 

Matka Sanepid miała trochę problemów z umieszczeniem tej infografiki, więc doceńcie me starania, kliknijcie w nią i se powiększcie, żeby było widać, co na niej jest napisane. Ktoś to wszystko napisał, zilustrował, ale zrobił ciut za duże, jak na matkosanepidowego bloga. Matka na szczęście wybrnęła.

85 odpowiedzi na “Taki konkurs to dla Was pikuś. Pan Pikuś”

  1. Iza D pisze:

    “Jak zmieniło się Twoje spojrzenie na życie i finanse po urodzeniu dziecka?”

    Pieniądze są u nas w domu wciąż w obrocie- ja wkładam je do skarbonki, a Pola wyjmuje, albo znów ja wyjmuję, bo na pieluchy, bo na ciuszek, bo mleko, bo zabawka, za chwilkę znów są, bo po wypłacie, raz zostanie złota górka, raz skrobiemy po dnie.
    Życie to wzloty i upadki, ale jak z córą- ja mówię uważaj, a ona swoje i pac- na tyłek, ja mówię wolniej, a tu gleba i kolejny siniak. Ale leci dalej poobijana i szczęśliwa i tak w kółko cały dzień, bawić się i smucić, śmiać i płakać, bo jutro będzie nowy dzień, nowe przygody, nowe wyzwania, a po latach będziemy pamiętać to co dobre.
    Więc błędne koło, albo fortuna kołem się toczy- w zależności od punktu siedzenia, leżenia, stania, ilości dni do dziesiątego, warunków atmosferycznych etc.

  2. “Jak zmieniło się Twoje spojrzenie na życie i finanse po urodzeniu dziecka?”

    W jednym słowie – diametralnie. I to zarówno jeśli chodzi o te bieżące finanse, jak i odłożone w czasie. W szczegółach, to przede wszystkim ważniejsze są potrzeby rozwojowe dzieci (ubrania, książki, kultura) niż nasze przyjemności. Odkładamy też dzieciom co miesiąc parę groszy na przyszłość. Oboje z mężem mamy polisy na życie, tak na wszelki wypadek – żeby nie kusić losu. I dodatkowe ubezpieczenie medyczne – żeby lekarz przyjął nasze dziecko wtedy, kiedy ono tego potrzebuje, a nie za 3-4 dni.

  3. OlaPola pisze:

    Odkad mam dzieci 3 i 1 letnie uswiadomilam sobie ze to dzieci, ich zycie jest najwazniejsze a nie pogon za pieniadzem… Ale dzieci to równiez koszty, dzieci to ich przyszłosc i bezpieczenstwo, troska rodziców o ich spokój…. Zaczelismy myslec o dodatkowym ubezpieczeniu, polisie. Jedna juz mamy, ale myslimy nad kolejnym. Po urodzeniu Filipa wszystkie pieniadze z naszych ubezieczen poszły na jego rehabiltacje i lekarzy specjalistów (problemy okołoporodowe) Gdyby nie to…. nie dalibysmyu chyba rady!

  4. zielona matka pisze:

    Kiedy urodziła się nam córka, nasze życie zmieniło się radykalnie. Z jednej strony pojawiła się radość, a z drugiej obawa czy damy radę. Ja musiałam zrezygnować z pracy zawodowej, bo na opiekunkę nas zwyczajnie nie było stać, a mąż został jedynym żywicielem rodziny. Do tej pory ciężko mi przywyknąć, że jestem finansowo zależna od kogoś, bo w wieku 19 lat zarabiałam na siebie i nie musiałam liczyć na nikogo. Teraz to się zmieniło zwłaszcza, że nie chodzi tu o moje zachcianki, ale o potrzeby dziecka. Z jednej pensji wyżyć jest ciężko, ledwo zipiemy od pierwszego do pierwszego. Na grube szaleństwa nie wystarcza, zwłaszcza jak się ma rozrzutnego męża, który w całości trzyma rękę na gotówce. Moje nastawienie do finansów nie uległy zmianie, nadal staram się oszczędzać, żyć skromnie, ale dobrze. Często łapię się na tym, że wolę kupić Małej jakąś pierdułkę aniżeli sobie bluzkę, chociaż nie ukrywam, że moja garderoba, aż się prosi o aktualizację:) nie jest źle, dajemy radę! Ważne, że zdrowie jest, a córa rośnie.

  5. alex pisze:

    Wraz z przyjściem na świat naszych bliźniaków zmieniło się nasze podejście do wydawania pieniędzy. Wcześniej nie narzekaliśmy na ich nadmiar ale też przesadnie nie musieliśmy oszczędzać. Gdy pojawili się chłopcy, a wraz z nimi podwójne wydatki nauczyliśmy się, jak układać listę zakupów by nie kupować niepotrzebnych rzeczy czy możemy pozwolić sobie na jakieś większe wydatki czy drobne przyjemności. Pojawienie się dzieci uczy racjonalnego gospodarowania pieniędzmi.

  6. Patrycja30 pisze:

    Bez moich dzieci mój dom pewnie byłby czysty,a portfel pełny…..
    Tylko,że moje serce byłoby puste…

  7. Lidia pisze:

    Eeeee nie będę pisać….sama sobie kupię mazidła w body shopie i książkę Chylińskiej :p. Matko Sanepid! Dzięki za napisanie książki, wczoraj zaczęłam czytać i od razu mi lepiej…..a jednak jestem normalna no i przeszła mi chęć na drugie dziecko….również dziękuję :)))

  8. Meg pisze:

    A ciężarne tez mogą brać udział? 🙂

  9. Klaudyna213 pisze:

    Od kiedy jest nas troje a nie dwoje
    Nie ważne są dla nas modne stroje
    Nie ważne imprezy i wystwne kolacje
    Nie ważne długie i ciepłe wakacje
    Ważne jest byś Ty miała co potrzeba
    Mogę Ci nawet podarować gwiazdkę z nieba.

  10. tu_mama pisze:

    Od kiedy nasza rodzina to ja, mąż i córka moim najlepszym przyjacielem jest Excel 🙂 na początku był to „wymysł” męża, finansisty z wykształcenia i zamiłowania 🙂 jak mnie denerwowało to planowanie i ciągłe liczenie! Każdy wydatek wprowadzony do arkusza, zakupy spożywcze, media, wydatki osobiste (ciuchy, kosmetyki) i wydatki inne (np. lekarz, kino). Najtrudniejsze było ustalenie limitów wydatków „prywatnych”, w końcu dogadaliśmy się, że jest kwota, której nie rozliczmy, nie tłumaczymy się na co wydaliśmy. Uwierał mnie ten Excel bardzo.. ale co się okazało?
    Okazało się, że system działa i się sprawdza, tzn. dokładnie wiedzieliśmy ile i na co wydajemy, ile nam zostaje, ile możemy zaoszczędzić, na co wydaliśmy za dużo, a przede wszystkim ile wcześniej rozchodziło się nam między palcami i nie wiemy na co!

    Ale nie zawsze było tak różowo: kiedy okazało się, że będziemy mieć dzidziusia mój mąż.. rzucił prace! Długo o tym rozmawialiśmy, mąż pracował w prywatnej firmie, 8h dziennie + wiadomo… musiał być dyspozycyjny od poniedziałku do niedzieli . Część wypłaty otrzymywał pod stołem. Oboje mamy wykształcenie finansowo-księgowe i lubimy pracę z liczbami (chociaż mąż bardziej), dlatego mąż wystartował w konkursie do „budżetówki”, do dużej jednostki w mieście wojewódzki oddalonym o 50km od naszego miasta. I dostał się! Co dzień dojeżdża, już piąty rok, ale ma stabilne warunki zatrudnienia, dobrą pensje i zaplecze socjalne.

    Po moim powrocie do pracy z urlopu macierzyńskiego zatrudniliśmy opiekunkę do córki, której wynagrodzenie pochłaniało 45% mojej pensji, mimo to udawało nam się co miesiąc odłożyć pewną kwotę, oboje dorabialiśmy na zlecenie, mąż 2 razy w tygodniu wracał trochę później, ja pracowałam przy komputerze w domu, gdy córka usnęła.
    Kupiliśmy działkę budowlaną, córka była naszą motywacją, wiedzieliśmy, że dłużej na wynajmowanym nie damy rady. W maju 2011 wzięliśmy kredyt i zaczęliśmy budowę (do tego czasu udało nam się zebrać 40% wkładu własnego) a we wrześniu 2012 poszliśmy na swoje 🙂 Przez cały okres budowy towarzyszył nam duży stres, na placu budowy mieliśmy dwie kradzieże, które wpłynęły na kosztorys, na szczęście udało się wszystko ukończyć w terminie i nie przekroczyć budżetu.

    Cały czas żyjemy z Excelem 🙂 wszystko musi się zgadzać, nic nie może się rozjechać, życie, opłaty, rata kredytu, przedszkole, rezerwa na nieprzewidziane wydatki, OC, paliwo, ubezpieczenie domu (a mamy nawet OC na psa i córkę, na wypadek gdyby ta druga sąsiadowi wybiła szybę kopiąc piłkę :).
    Moje koleżanki na początku się śmiały z naszego planowania, ale z upływem czasu zaczęły mi zazdrościć, głównie męża, przy którym ja i córka czujemy się bezpiecznie i nie martwimy się o jutro 🙂
    Niedawno zaplanowaliśmy nową kolumnę w Excelu – Dzidziuś 🙂

  11. tu_mama pisze:

    nijak nie mogłam się zmieścić w 500 znakach, zmieścić to ja się mogę w r.38 jak się postaram, ale nie w 500 znaków! całe życie na diecie i jeszcze odchudać historię życia „po pojawieniu się córki” 🙂

  12. Mamma Mia pisze:

    Okres „sprzed” tak dobrze nam szedł, aż nudą powiało i wtedy dopiero się zrozumiało:
    że czas zrobić se dzieci, co nasze nadwyżki finansowe pochłoną jak odkurzacz śmieci!
    No więc dzieci zrobione, finanse uszczuplone.
    Mama i tata jednak mondre som i w fundusze na życie inwestujom 🙂
    I nadszedł okres „po”, kiedy to rodzice od dawna nie wiedzom co to te nadwyżki finansowe som 🙂

  13. beznadziejna ja pisze:

    Po przyjściu na świat dziecka, moje życie przybrało zupełnie inny kolor, do tej pory wszystko było zielone, a później stało się albo białe albo czarne.
    Przed byłam kobietą pracującą teraz jestem babą tyrającą za free 24/24/7,
    kiedyś byłam zgrabną kobietą teraz jestem przede wszystkim zaniedbaną matką w rozmiarze 42,
    Kiedyś byłam towarzyska i gadatliwa teraz jestem gderającą kurą domową,
    Kiedyś miałam wybór teraz biorę co łaska,
    Kiedyś byłam niezależna teraz jestem utrzymanką męża swego,
    Kiedyś zdarzało mi się być w stanie upojenia alkoholowego teraz jestem w stanie depresyjnym,
    Kiedyś nie mogłam usiedzieć w miejscu teraz zgnuśniałam do reszty,
    Kiedyś mogłam sobie pozwolić na sukienkę teraz ciułam na sukienkę dla córy.
    Kiedyś świat stał dla mnie otworem teraz pukam w każde drzwi i pytam czy mogę wejść.
    Kiedyś nikt nie czekał na mnie w domu teraz praktycznie nie wychodzę z niego.
    Uroki bycia matką uciśnioną, zagłuszoną przez własnego męża.

  14. Szczęśliwa pisze:

    Odkąd mam dzieci, a dokładnie dwoje przeuroczych łobuziaków wiem, że oczy dookoła głowy to zamało. Dzień za dniem ubywa popsutych sprzętów w domu, potrafią nawet uszkodzić wnętrze samochodu. Teraz brakuje pieniędzy na wszystko, Niania pochłania praktycznie całą moją wypłatę, ale dajemy radę, na nic potrzebnego nam nie brakuje, dzieci są szczęśliwe i my też.

  15. sisfire pisze:

    Odkąd jest dziecko wciąż, chorobliwie oszczędzam! Potwornie boję się utraty pracy (jestem jedynym opłacaczem rachunków itp), odłożyłam becikowe, moją pierwszą ulgę prorodzinną, kasę z ubezpieczenia za urodzenie dziecka, każdy grosz odkładam na „czarną godzinę”, Popadłam już w jakieś absurdy, odmawiam sobie wszystkiego, bo tak strasznie się boję o przyszłość…
    Tak oto zmieniło się moje podejście do życia i finansów odkąd 9 m-cy temu pojawił się Filip.
    Nie jest to jakaś błyskotliwa wypowiedź warta nagrodzenia pewnie ale tak właśnie rozpaczliwie ten mój punkt widzenia wygląda. Jestem na etapie dogadania się z samą sobą, żeby wrzucić na luz i spróbować zacząć liczyć odrobinę na innych i przestać się tak strasznie bać.

  16. Laura...mama Edyty i Brygidy pisze:

    Od kiedy urodziłam moje córki, wiem, że nie ja jestem najważniejsza…tylko one są najważniejsze. zmieniły się moje priorytety. Ot co. Zabezpieczyłam też moje życie, aby w razie gdyby mnie zabrakło miały niezahamowane możliwości rozwoju, nauki itp.
    A poza tym…… dla nich zawsze jestem najpiękniejsza, najmądrzejsza, najlepiej gotuję, najlepiej przytulam, mam najpiękniejsze oczy…….. one jedyne kochają bezinteresownie 😉

  17. Basia pisze:

    Życie już nie to, bo wypełnione moim 2 letnim Łobuzem( nawet w ubikacji mi towarzyszy), gada ” po arabsku” z nadzieją na polski 😉 cały czas w ruchu, pełen ebergii, uczy mnie radości z każdej pierdoły i obowiązków, bo jeść trzeba zrobić na czas i przykład dać. Portfel odchudzoby bo jestem matką na pełen etat, ale za żadne pieniądze nie kupiłabym czasu, który spędzamy razem, a książkę konkursową już od stycznia czytamy do poduchy;) pozdrawiamy
    Basia i Olek

  18. ewa pisze:

    “Jak zmieniło się Twoje spojrzenie na życie i finanse po urodzeniu dziecka?”

    Kiedy urodzilam pierwsze dziecko mialam wielkie plany. Studiowalam, moj maz rowniez,kupilismy mieszkanie, dzieki pomocy rodzicow i dziadkow. Kiedy urodzialm drugie dziecko musialam isc do pracy, nie mojej wymarzonej.Ale cieszylam sie, ze mamy pieniadze. Kiedy urodzilam trzecie dziecko, zaczelam sie zastanawiac nad swoim zyciem,nad tym ze o finanse w tym domu musze dbac tylko ja. Dojrzewalam, dojrzewalam…przez 5 lat…,Kiedy urodzilam czwarte dziecko-drugiemu mezowi bylam szczesliwa, mialam spokojnego, zrownowazonego meza. Moglam pozwolic sobie na siedzenie w domu. Jednak jak to w zyciu byla raz na wozie raz pod wozem. Finanse spowodowaly, ze emigrowalismy…tu urodzilam piate dziecko. Tu wiem, ze mnie stac na piecioro dzieci, tu wiem, ze moge co miesiac oplacac lokaty dzieciom, tu jestem szczesliwa….Kazde dziecko przynioslo jakies zmiany w moim zyciu, teraz z perspektywy czasu wiem, ze wszyskie byly na plus.Pozdrawiam

  19. alewinka pisze:

    (…)Później wszystko potoczyło się bardzo szybko i słowa które na zawsze
    wyryły się w moim sercu …To syn…
    I tak zaczęła się nasza przygoda na całe życie…
    A kiedy pojawił się na świecie byłam pewna, że nic nie jest
    ważniejsze niż on. Mój SYN. Najwspanialszy DAR Boży jaki mogłam
    dostać…Moje małe WIELKIE szczęście.
    Cudowne i niezapomniane chwile…3100 gramów miłości+53 cm
    szczęścia…=MÓJ CUD

    Po czasie który wydawał mi się wiecznością w końcu doczekałam się
    najważniejszego gościa tego wieczoru… Był …hmm … taki
    czerwono-siny… spokojnie leżał przy mnie, a mnie zaczął obejmować
    taki błogi sen… Broniłam się przed nim wiedząc że nie mogę
    zasnąć…liczyłam co się dało na tej sali porodowej…
    W końcu po dwóch godzinach zostałam przewieziona na sale poporodową…,
    a moje dziecko zabrane do pielęgniarek. Byłam spokojna myśląc, że
    zasnę… ale sen nie przychodził… napisałam sms do koleżanki, która
    w jednej sekundzie powiadomiła wszystkie pozostałe i zaczęły
    przychodzić gratulacje… wtedy nerwy puściły i ryczałam jak bóbr…ze
    szczęścia oczywiście… Płakałam ze szczęścia, że już jest ze
    mną, bo dosięgnęłam CUDU!!! Najwspanialszego i najcudowniejszego i
    tylko te kobiety które zdobyły choć raz ten cud wiedzą o czym piszę.
    Płakałam przypominając sobie każdą z chwil które były już za
    mną…, a zarazem tak niedawno…
    A rano gdy przywieziono mi dziecko wpatrywałam się w niego nie mogąc
    uwierzyć, że jest cały i zdrowy…To nic, że dostał 9 punktów-ważne,
    że miał dwie ręce, dwie nogi i głowę. Był taki malutki i mój… Mój
    syn…mój Dominik… W końcu dziecko CUDEM jest…

  20. villemo pisze:

    Finanse, dobra rzecz. Jak macierzyństwo da Ci już tak w kość, że nie wiesz czy skoczyć z okna (cholerny parter) czy strzelić sobie w łeb (a pod ręką tylko pistolecik na kulki), to przynajmniej nie masz wyrzutów sumienia, że dzieci nikt nie przygarnie. Może jakiś głupi skusi się na „wyprawkę” z ubezpieczenia w pakiecie z dwoma zagilonymi małolatami.

  21. mamaagatki pisze:

    Przed powiększeniem rodziny wiadomo, niby się oszczędza ale… No właśnie ale 🙂 Trudno sobie odmówić drobnych przyjemności typu nowy kosmetyk czy wyjście do fryzjera, wyjazdu na weekend czy wyjścia do kina, no bo przecież trzeba podtrzymywać więź z partnerem i dbać o swój rozwój kulturalny. Jeśli uznawaliśmy z mężem, że potrzebujemy jakiegoś nowego gadżetu czy elementu do wystroju domu to natychmiast spełnialiśmy swoje zachcianki, listonosz i kurier znali nasz adres aż za dobrze- nie było tygodnia bez przesyłki z allegro.
    A po ujrzeniu dwóch kresek na teście ciążowym – REWOLUCJA. I to nie chodzi tylko o zmianę w podejściu do spraw finansowych, to była zmiana w sposobie myślenia. Zaczęliśmy żyć skromniej, ale na pewno nie gorzej. Kupiliśmy wyprawkę dla dziecka, zadbaliśmy o jego wygodę i bezpieczeństwo gdy pojawi się na świecie. Okazało się, że największą przyjemnością jest dla nas czas i miłość, które możemy podarować naszemu Maleństwu.
    Staramy zabezpieczyć przyszłość naszego Skarba gdyby nas zabrakło- mąż wykupił sobie polisę nażycie (ma bardzo niebezpieczną pracę), odkładamy również drobne kwoty pieniędzy na specjalnym rachunku dla pociechy.
    Dziś odmawiamy sobie wielu rzeczy, które kiedyś wydawały nam się niezbędne. A wszystko po to by nasze dziecko miało wszystko co jest mu potrzebne do prawidłowego rozwoju. Ja zrezygnowałam z pracy, poświęciłam się opiece nad córką. Pieniędzy mamy o wiele mniej niż wtedy gdy byliśmy we dwoje ale nasze życie we trójkę jest o niebo szczęśliwsze!

  22. rysiowa pisze:

    “Jak zmieniło się Twoje spojrzenie na życie i finanse po urodzeniu dziecka?”

    Moje chłopaki 6 lat i 2 lata są całym światem jak to dla każdej matki.Patrzę na świat oczami dzieci.Jest cudownie. Najważniejsze byśmy wszyscy byli zdrowi, szczęśliwi, uśmiechnięci.To nic że nam może trochę przy ciasnawo w małym mieszkanku ale czy mając te kilkanaście metrów więcej bylibyśmy bardziej szczęśliwi?Oj nie! A finanse hmm. Nauczyłam się oszczędzać.Chłopaki ubrania noszą po sobie, czasem coś tam się dostanie z ubrań fajnie na co dzień czy drzeć dziury w spodniach w przedszkolu jak znalazł. Super markowy ciuch nie daje dziecku szczęścia. Kupuję na wyprzedażach ubrania synom i nam oj można się okupić.Nie dążę do tego by mieć tylko by żyć i dobrze mi z tym. Uśmiechy moich łobuzów wynagradzają mi wszystko są bezcenne.

  23. Ula pisze:

    Spojrzenie zdecydowanie weselsze, choć od pojawienia się córek na świecie ciągle szukam dziur w kieszeniach, którymi mi kasa „wylata”. Bo to muszą być dziury, przecież dzieciaki by mnie tak nie rujnowały 😉

  24. Kinga pisze:

    Dziecko, a właściwie za 3 tyg. to już DZIECI 😉 zmieniły całkowicie moje podejście do życia!!! Dawniej lubiłam szybką jazdę samochodem, teraz wolę być otrąbiona, ale zdejmuję nogę z gazu i „nigdzie się nie śpieszę”. Prześladują mnie lęki, że nie zdołam wychować dzieci. Szaleństwo, nie? 😉 Poza tym dawniej „ile miałam, tyle wydałam”. Teraz zawsze mam kasę na tzw. czarną godzinę- a nóż lekarza w nocy wzywać trzeba będzie…No i ta obawa, żeby nie stracić pracy, żebym mogła dzieciom zapewnić dobre życie.Ale spokojnie nie oszalałam, dalej bardzo dużo podróżujemy, tylko pakowanie to już nie 1 walizka i 5 min a więcej zabiegów trzeba i więcej rzeczy się zapomina ;-). Poza tym jestem BEZGRANICZNIE szczęśliwa, że mam RODZINĘ. Męża, dzieci. Z totalnej egoistki stałam się egoistką umiarkowaną 😉

  25. Dagmar pisze:

    Nigdy nie umiałam oszczędzać. Zawsze całą wypłatę ukrzyżowałam przed końcem miesiąca. Lecz od kiedy mam Synka nauczyłam się. Dziecko to ogromny „wydatek” i teraz jak coś sobie upatrzę to najpierw muszę nazbierać, bo potrzeby Syna są najważniejsze. Przy dziecku nauczyłam się również cierpliwości (chociaż czasem zbliżam się do jej granic) i doceniania każdej chwili. Stałam się silniejsza fizycznie(bo najlepsze ćwiczenia to nie fitness z Ewą Chodakowską ale gotowanie lub odkurzanie z dziesięcio kilowym Bąblem na rękach) i psychicznie(bo nie ruszają mnie krzywe spojrzenia eko-mam kiedy widzą parówkę w rekach mojego Syna). Dziecko jest najlepszą zmianą jaka nastąpiła w naszym życiu. Uśmiech tego małego Tuptaka wynagradza wszystkie trudy dnia. I gdyby nie to, że dziecko to finansowa czarna dziura to mogłabym mieć jeszcze 5 takich małych Tuptaków 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *