News stulecia

Spadniecie z krzeseł. Mówię Wam!

Otóż. Nic się nie dzieje.

Absolutnie nic. Mija długi, majowy, pochmurny weekend, a moje dzieci wciąż nie mają śladów pogryzień wściekłej matki. A niewiele brakowało, bo one codziennie robią mi śniadanie do łóżka. Tak się w tym zapomniały, że dzisiaj przystąpiły do parzenia kawy o 6 rano, ale wrzasnęłam na nie z całej siły i przestały.

Poza tym poznałam osobiście swoją czytelniczkę i jej rodzinę. Wierzcie mi, że od takich sytuacji staram się trzymać z daleka, bo ogólnie mam problemy z przejściem ze znajomości internetowej do tej w realu. Ale chyba nie jestem taka paskudna i wredna, bo nie dość, że z własnej woli najpierw spędzili ze mną popołudnie na mieście, to potem jeszcze poturlali się ze mną do Gdańska. I, wait for it!,  dodali mnie do znajomych na FB. Matka Sanepid oswojona.

Pomijając nerwicę obiadową. Muszę się dowiedzieć czy coś takiego już zostało zdiagnozowane, czy jestem pierwsza. Otóż na samą myśl o robieniu posiłków, wpadam w ostrą depresję. Poszłam do Tesco, stanęłam naprzeciwko makaronów i prawie się popłakałam, bo nie wiedziałam, co wziąć. Potem poszłam do delikatesów na dział garmażu, chwyciłam dwa opakowania łazanek, dwa opakowania dewolajów i przy kasie łzy stanęły mi w oczach, bo sobie podliczyłam, że w tej cenie to ja bym sama tych dewolajów i łazanek zrobiła dwa razy tyle, ale mi się NIE CHCE. 17 lat robienia obiadów. Jestem wypalona. Nie do tego mnie stworzono. Nie po to zdawałam maturę z historii, której zdać nie miałam, a zdałam, nie po to skończyłam studia pierwszego i drugiego stopnia,  nie po to się zakopywałam w książkach, żeby codziennie od rana napierdalało mi w głowie jedno pytanie:

  • Co dzisiaj do cholery zrobić na obiad?

92 odpowiedzi na “News stulecia”

  1. Boszze mam tak samo…

  2. O słodki jessu jak w punkt. Już od tego cholernego wymyślania co na obiad mam nerwicę, depresję i wszystko co złe ????

  3. mam to samo… a na pytanie „Co będzie na obiad?” mam ochotę wrzeszczeć :/

  4. Uwierz i na słowo,że ja co rano jak wstane i pomyśle o obiedzie to żyć mi sie odechciewa :/ wolałabym iść z 10 km rowy kopac niz ugotować jeden obiad,beznadziejna w tym jestem

  5. Paulina Romel pisze:

    Obiady to moja zmora, dlatego mam cykliczne 😛 Notesik z jadłospisem na tydzień. Cztery tygodnie rozpisane. Każdy inny. I w kółko 😛 Jak mam natchnienie to coś zmieniam, jak nie mam to leci na okrągło 😛 Jak jest świeża zupa to wiadomo, że w kalendarzu stoi poniedziałek 😛

  6. Rozumiem doskonale – gotowanie, a zwłaszcza myślenie o obiedzie powoduje depresję. U mnie dziś kasza jaglana i mrożone warzywa na modłę włoską z pomidorami z puszki

  7. Karo Lina pisze:

    jak mam coś na obiad to od razu dzień jest piękny 🙂 a jak jeszcze śniadanie i kolacja to nie ma rzeczy niemożliwych 😉

  8. Ja rano pytań męża i syna i mam gotowe menu. Wystarczy potem tylko zrobić. Ale od robienia głowa już nie boli ???

  9. Bez czytania. Lewandowska urodziła? 😀

  10. The K-files pisze:

    Z tego też powodu po dwóch dniach z gotowanym kurczakiem i dwóch z mielonym, my dzisiaj stołujemy w porządnej knajpie 😉

  11. Zredukowalam nieco stres codzienny zwiazany z co dzis na obiad, odkad zaczelam sprawdzac terminy przydatnosci produktow spoz. w domu, jakos dziala 😉

  12. Wykup obiady w szkole z opcją na wynos, polecam takie rozwiązanie, przetestowane 😀

  13. Betakobieta pisze:

    Łączę się w bólu, choć staż obiadowy mam krótszy.
    Każde dziecko zjadłoby coś innego. Mąż wciągnąłby najchętniej mielonego czy inne smażone mięso, czego organicznie nie lubię. Czasu na frykasy nie mam. A codziennie coś wymyśl… Jeb.

  14. Milena Misiak pisze:

    Gotuje max dwa razy w tygodniu. Przecież jest chleb i ser żółty ???

    A polecam zupę gulaszową na dwa dni . Mięcho, papryka, pieczary i ziemniory.

  15. Anna Dyczko pisze:

    Nie jesteś sama. Też nienawidzę stać przy garach.

  16. Dorota pisze:

    O Boże to zaraźliwe jest… To chodzenie i rozmyslanie. Zjadłabym to ale mi sie nie chce robić… I mrożone pyzy na obiad..

  17. Kasia Singh pisze:

    Kurde samo gotowanie to nie jest zle. Gorzej wymyslic co sie bedzoe robilo i kupic, potem to z gorki.
    U nas sa standardy obiadowe- rosol, pomidorowa, brokulowa, krupnik i makaron po bolonsku, palki z kurczaka, kotlet z piersi. No i jeszcze nalesniki. Tym w kolko obracam, jakiekolwoek odstepstwa nie sa mile widziane

  18. Rodzanica pisze:

    tak codzienny wieczorny dylemat co na obiad i dyskusja kto to zrobi…

  19. To ja również poproszę na tę terapię grupową obiadową…

  20. Łoż wa mać
    Czyli istnieje taka jednostka chorobowe jednak? Aż mi ułożyło. Bo już myślałam, że tylko ja mam depresje obiadowe. Nic, dosłownie nic mnie tak nie wkurwia w moim osobistym życiu jak – po pierwsze wymyślanie co zrobić, po drugie gotowanie tego. No kurwencja nie znoszę i tyle! ?

  21. Beata Naska pisze:

    Włączcie i mnie, mam pełny zjazd niechęci 🙁 Gotuję najwyżej 2 razy na tydzień, staram się robić dania, które można odgrzać, albo posiłkuję się gotowym (chociaż to drożej wychodzi…)

  22. Iwona Ada pisze:

    u nas na lodówce na taki dzień wisi sobie spis dań, które można szybko i smacznie na obiad machnąć. I w razie czego wybieram: aha, no to dziś trójka. I już. Nie muszę się wysilać żeby wymyślić 😀

  23. Dlatego nie lubie weekendów… bo musze gotować! Głodne hieny od rana wołają o żarcie budząc mnie o 7 rano ( dawca nasienia i córa)

  24. Znam ten stan. Zakopane się w ksiazkach, żeby potem wylądować z depresją obiadowa. Mój tata jak byłam młodsza ciągle mówił mi, żebym nauczyła się gotowac na co ja odpowiadałam, że jak już wyjdę za mąż to nie będę musiała bo męża będę codziennie do restauracji zabierać, taka będę bogata… O losie… Hehe

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *