Bardzo często w dyskusjach na moim FB pojawia się opinia:
„Po co decydowały się na dzieci, skoro teraz marudzą/nie opiekują się nimi/więcej czasu spędzają w pracy, niż z dziećmi?”
Mam taką śmiałą teorię, że po prostu nie da się wszystkiego przewidzieć.
Czy zmieniając pracę, do której przez pierwsze kilka dni chodzicie z radością, przewidzieliście, że szef to psychopata, który na drugie imię ma „mobbing”? Czy wychodząc za mąż przewidziałyście, że ten wspaniały człowiek będzie za 5 lat pijakiem i przemocowcem albo będzie Was zdradzał z sekretarką? Czy przewidzieliście, że biorąc kredyt na firmę za 3 lata będziecie mieć na karku wierzycieli?
Wielu wydarzeń nie da się przewidzieć, a wizja „niebiańskiego” macierzyństwa często rodziców przerasta.
Nie przewidziałam na przykład, że karmienie piersią będzie moją największą życiową traumą. Słyszałam, że jest przyjemne i zbliża mamę i dziecko. Ja miałam ochotę dziecko wyrzucić przez balkon, gdy tylko zaczynało mnie ssać. Nie przewidziałam, że nie mogę spać z dzieckiem w jednym łóżku, bo się rozbudzam i wiecznie chodzę zmęczona i nie przewidziałam, że będzie mi w nocy do łóżka wchodziła prawie 7-latka… Nie przewidziałam, że zostanę sama z dziećmi, gdy one będą miały rok i 3 lata i że przez ponad pół roku będę mieszkać z nimi na kilku metrach kwadratowych, kątem u rodziców. Nie przewidziałam, że moja 9-letnia córka będzie ryczeć o byle co… Naprawdę. A mam się za osobę dość inteligentną.
Nie, nie żałuję, że mam dzieci. Kocham je z całym bagażem trosk i zmartwień, których mi przysparzają. Uważam, że okres, w który weszłam całkiem niedawno, jest najlepszym z dotychczasowych. Ale dajcie prawo matkom, także mnie, do tego, by przyznać, że czasami jest ciężko i pewnych rzeczy nie przewidziałyśmy.
Jeśli macie w pobliżu mamę, która kompletnie sobie nie radzi, która wyraźnie nie lubi swoich dzieci, która jest sfrustrowana i zła na cały świat, to jej pomóżcie. Może potrzebuje, by wyjść na kawę albo do kina? Może fajnie będzie, jeśli weźmiecie jej dzieci razem ze swoimi na godzinny spacer? Może potrzebuje wieloletniej terapii albo nowej pracy? A może trzeba jej powiedzieć wprost: „Kryśka, odpuść tę spaloną patelnię. Pierdol to! Zobacz, jakie masz fajne dzieci!”
Czasami naprawdę niewiele trzeba, by odkryć lepszą stronę macierzyństwa. Wiem to, bo mi pomaga zumba, angielski, wycieczki pod namiot z córkami, ale też wizja samotnego urlopu w czerwcu (bosze, jaka jestem wyrodna!). Co nie zmienia faktu, że lubię sobie czasami pomarudzić. Niepohamowane marudzenie także pomaga.
Ja mam teraz etap 11 latki z burza hormonów. Wczoraj wylysmy już obie, bo ja nie mam sily i sposobu na dyskusję z nią. Z dupereli robi się tragedia. Jak o coś proszę, to nie, nie teraz, a dlaczego i mina taka, że nic tylko dostać szału. Np. idź odrobic lekcje u siebie. Nie, bo w kuchni. Dlaczego nie tutaj? To ja nie odrobie wcale, wrrrr.
Nd pocieszenie powiem, że z czternastolatką można już dojść do porozumienia. Czasem ☺️
Za 3 lata trzeba będzie prosić żeby łaskawie z pokoju na posiłek zeszła. No i można się dogadać jak z człowiekiem…i młodsze przypilnuje kilka godzin za odpowiednią opłatą.
Matka ma zawsze rację! ??
Chyba, że akurat mnożę, dzielę, dodaję lub odejmuję. Wtedy bywa różnie
Ja też ostatnio mnożę i dzielę, ułamki ?. Powrót do przeszłości, w mordę. Ale jest szansa, że to wreszcie zrozumiem!
Ja powtarzam godziny, rodzaj męski, żeński i nijaki. Tak, w tej chwili
Ja narazie mam spokoj dziecko postanowiło byc samodzielne w siódmej klasie 😉 ale za trzy lata znowu sie zacznie z blizniakami 😉
Nie mam dla was dziewczyny dobrej wiadomości 😉 , jestem matką osiemnastolatki i to się nie zmienia bez względu na wiek dziecka, a jak powiedziała moja teściowa potem rodzą się wnuki i wszystko zaczyna się od początku- zwłaszcza troska , która spędza sen z oczu i…… to jest jednak piękne choć czasem nie do wytrzymania 🙂
Ja nie spodziewałam się,że będę musiała być tytanem.Że matkom stawia się tak wysoko poprzeczkę,że muszą być idealne na każdym froncie,a każde „mniej niż” wiąże się z linczem.Zawsze bardzo lubiłam dzieci,ale odkąd okazało się,że mam dwójkę swoich,a obaj „trudni”,to mam czasem wrażenie,że życie mnie przerasta…
No właśnie… Kocham swoje dzieci i jakże często zdarzały się chwile, gdy ich nie lubiłam i kochałam jednocześnie, i myślałam, że jestem zła. A byłam zmęczona i poirytowana. Teraz wiem (po terapii poniekąd), że szczęśliwa, dbająca o siebie matka, to szczęśliwe dzieci i rodzina. Tak więc Matko, Twój wpis jakby o mnie…
Moi już w takim wieku, że bez wyrzutów sumienia wychodzę z domu na kawę, gdy zaczynają przeginać?
Marta Janas chodź tu i poczytaj,komentarze koniecznie też ??
I tak nic nie pobije dzisiaj wyczytanego na 62 str: Ps. Córka pierwsza jest tak flegmatyczna, ze w kazdym supermarkecie przytrzaskują ją drzwi na fotokomorke ???
Przeszło jej z czasem 😀 Woooolnoooo, ale przeszło 😉
Bosz myślałam, że ja jedyna na świecie jestem tak wyrodną matka, która nie czuła magii karmienia piersią! Na sama myśl mrowi mnie w tych częściach ciała.
Małgorzata Kowalska
Krótko, zwięźle i na temat. I nawet do rzeczy ?
Bosz jakie to prawdziwe MS ❤
Tak, mój biust odmówił posłuszeństwa oo dwóch miesiącach. I koniec mleka, bo było za długo. Trzygodzinne karmienie to norma? Nooo, czasem tak. Tak? To moje ciało powiedziało nie. I już. Ale… moment, w którym poczułam się znowu wolna to ten, kiedy mogłam pójść do sklepu bez wózka.
A ja sie poryczalam – takie to prawdziwe…
<3
To nigdy nie jest proste to wytłumaczenia. Ludzie zawsze myślą prosto i nielogicznie i każą się tłumaczyć. Ja też mówię mimo mamy warto się skupić chwile na sobie.