Podobno teraz skromność nie jest w cenie. Teraz trzeba podkreślać swoją wartość i chwalić się dorobkiem… Zacznę więc w ten sposób: ponieważ tego znakomitego, jednego z najlepszych w naszym kraju bloga czyta ponad 30 000 osób miesięcznie, a z tego ponad 7000 śledzi poczynania Matki na Facebooku, ponad 22 000 osób nie wie, co się działo przez dwa ostatnie dni. Dlatego zrelacjonuję Wam ze szczegółami i chronologicznie. Mam bowiem dokładny zapis, gdyż albowiem posługiwałam się telefonem komórkowym z dostępem do Internetu.
Poniższe wydarzenia to skutek szalejącego orkanu Ksawery, który to przyszł był znienacka i wyłączył nam prąd.
6 grudnia
godzina 19:30
No i nie mamy prądu. CP jako jedyna biega z latarką i hojrakuje. CD sprawdza czy na pewno prąd zniknął wszędzie
7 grudnia
godzina 7:30
12h bez prądu. Jak żyć?
Dodam, że bez prądu nie działa nie tylko laptop, ale także hydrofor doprowadzający wodę do domu, bojler podgrzewający ją, piec automatyczny na ekogroszek, w którym dziadek pali oraz pompka, która gorącą wodę rozprowadza po wszystkich kaloryferach. Jedzenie więc trzymałam na parapecie, myć się nie było jak. Dziadkowi udało się jakoś w piecu napalić, ale akumulator zasilający pompę rozprowadzającą wodę mógł w każdej chwili się wyładować…
godzina 10:30
Matka na kuchence gazowej rozpuszcza gar śniegu, by spuścić wodę w kiblu. Dzieci na podwórku czołgają się w śniegu, a dziadek się przyznał, że gdzieś ma generator prądu czy coś takiego, ale gdzie to nie wie…
Tak to podsumował Jakub: „Czyli CD sraczkę miała w samą porę. Gdyby ją teraz dopadła to Matka nie nadążałaby śniegu gotować.” Punkt dla Jakuba za optymizm. Faktem jest, że CD miała sraczkę w czwartek. hip hip hurra!
godzina 10:45
Siostra z miasta nam dowiezie wodę, pieczywo, konserwy, świece, race i…. ciasto. Bez ciasta ani rusz…
Siostra przywiozła także grzańca. Nieco uratował nam wieczór parę godzin później.
godzina 12:00
Mam info, że prądu dzisiaj nie będzie jeszcze…. A hondę w śniegu zakopałam
godzina 15:30
22h bez prądu. Zaczyna nam odwalać
Tu się chyba nieco walnęłam w obliczeniach…. No nieważne…
Ponieważ mocno nam odwalało, postanowiłam wywieźć dzieci do centrum handlowego i przy okazji kupić sobie śniegowce, bo kozaki przemokły mi już kwadrans po odśnieżaniu Hondy. Śniegowce kupiłam. Beżowe. No sorry, innych nie było. Za to mają takie futro w środku, że mam wrażenie, że mi kot na stopach leży, gdy w nich brodzę w śniegu. Bomba, ale…. ukradli mi Hondę.
Matka z tymi śniegowcami i dziećmi uwieszonymi przy rękawach zaczęła biegać po parkingu i kląć na czym świat stoi, bo w końcu co za czubek połasił się na 17-letnią zardzewiałą Hondę? Na szczęście po chwili się Matce przypomniało, że Honda się zakopała, a MS z dziećmi przyjechała swoim nowym, 13-letnim Clio…. Clio nikt nie ukradł.
Około godziny 17:00
Dziadek nie znalazł generatora prądu, ale twierdzi, że gdzieś w piwnicy są lampy naftowe z okresu stanu wojennego. Nafta też GDZIEŚ jest!
Godzina 18:00
Dziadek stracił nadzieję i kazał sobie zagrzać wina…. Dodatkowo wpadł w ponury nastrój, bo stwierdził, że jakby umarł, to byśmy sobie bez niego nie poradziły. Zgodnie uznałyśmy (4 baby na 1 dziadka), że ma nie umierać.
Powyższe punkty nie znalazły się na fejsie, bo przestały działać telefony we wszystkich sieciach komórkowych.
8 grudnia
godzina 8:30
godzina 12:00
Przywiozą nam pizzę. Cywilizacja w mieście.
Bo ostatecznie przeniosłam bazę do mieszkania siostry. U niej był i prąd, i woda, i Mini Mini….. Zjedliśmy pizzę, wypiliśmy kawę, wykąpaliśmy się i….. wróciliśmy po 15.00 do domu, w którym wait for it! był prąd! I wiecie co MS zrobiła? Zapaliła świeczki… teraz ma taki zapas, że sobie może palić codziennie…
Matka na korespondenta wojennego nadałaby się;)
Będzie wyż demograficzny
relacja taka, jakby klęski nie było wcale 😀 ale Matka, twardzielka jesteś!
Hahahahahaha 😀 No uśmiałam się jak norka – przepraszam Cię z serca całego, ale jest to chyba Twój najlepszy wpis EVER… Kocham takie akcje – zwłaszcza kiedy są z moim udziałem :> Na szczęście już sobie dziadyga poszedł precz, oby nie wracał…
Przy tym wpisie moja podróż nocna (pt-sb) do Warszawy, oczekiwanie na odlot samolotu mamuśki i nerwowe śledzenie lotów, a potem jeszcze powrót do domu to pikuś. A myślałam, że mi samochód oderwie od podłoża, tak napitalał Ksaweruś… A tu popatrz – inni mieli gorzej. Bo ja chociaż prąd miałam. I dach na miejscu został, a niektórym nie… Czyli co, pięknie jest!
Aha, zapomniałam napisać, że do łez doprowadził mnie opis poszukiwania hondy oraz obrazek z małą Mi 😀
Nadmienię tu również, że siedzę w pracy i mam szklane drzwi. A wyszczerzona jestem jak debil i nie mogę opanować mięśni twarzy 😀
Odpowiem tak jak zwykle: do usług 🙂
dobrze, że u mnie drzwi pełne i nikt nikt widzi i nie słyszy 🙂
Z poniedziałku tym cytatem Matka podniosła mi ego. Dziękuję.
Lepiej podnieść ego niż ciśnienie 😉
Ciśnienie to mi rośnie w policzkach gdy próbuję powstrzymać wybuch śmiechu.
Powstrzymywanie emocji jest szkodliwe 😉
ja też kiedyś szukałam auta a śniegu nie było 🙂 zamiana aut i nie zarejestrowanie tego to ciężka trauma 😉
ja regularnie gubię auto na wielopoziomowych parkingach, więc nauczyłam się robić zdjęcie danego miejsca postojowego, ale to CH ma jeden parking, do tego mało skomplikowany i tam nigdy nie robiłam…
oooo na to nie wpadłam 🙂 dzięki Ci, o Matko 🙂
Kilka tygodni temu, na parkingu całkiem niedużym wrzeszcząc na córkę gdzie lazie, otworzyłam samochód, kluczykiem jak zwykle… Nie było by w tym nic dziwnego gdyby nie fakt że nie było to moje auto. Ale podobne z marki i koloru.. Zwiałam nie zamykając go.. Mała zołza do tej pory mi to wypomina..:P
Wymiękłam… To tego zastosowania telefonu jeszcze w instrukcji użytkowania nie podali. Zgłoś Matko do Urzędu Patentowego!
posikałam się ze śmiechu 😀 uwielbiam Twoje wpisy 🙂 są genialne, a Twoje dzieci i teściowie/rodzice też 🙂
Rodzice. Dziadkowie to moi rodzice. Podobni, co? 😉
Standard. Na Mazurach przeżywamy to jak miesiączkę 🙂
Jakbym widziala swoja rodzinke 🙂 u nie poszukiwanie samochodu na parkingu często konczy się dzwonieniem na policje – za każdym razem okazuje się, ze to wczoraj tutaj zaparkowałam – dzisiaj przecież stoje gdzie indziej 🙂
Po takim hardcorze już tylko lepiej będzie 🙂
Przecieź na Tobie taki wiaterek wrazenia nie robi:P ludziu półbocy
No wiadomo, że na mnie nie, ale na prundzie tak.
Weź nie obiecuj że znowu będę spała jak dziecię (nie moje niestety )
mojemu prundowi wiele nie trzeba. dzisiaj spadł pierwszy śnieg i od razu prundu niet. aż mi dziecię do przedszkola nie poszło, więc obiad musiałam gotować :/
No z obiadem to przerąbane…
no niestety włączyli koło 9, a miałam w perspektywie wypad do fast fooda 😉
Moj Xavery ma 5 miesiecy a babcia sie caly grudzien wsciekala,ze takim slodkim imieniem nazwano orkan!Nie zacytuje slownictwa, ktorym raczyla kazda pogodynke…
Agata – byle byś nie próbowała frytkami karmić, to wszystko będzie ok 😉
Sorry Matka Sanepid, musiałam 😀
Frytki zabijają…
Matko, naładuj baterię w laptopku, żebyś nam nie zamilkła z braku elektryczności 🙂
Póki co nic nie wieje
nie, no wiadoma sprawa. tylko hamburgery wchodzą w grę :p
Aleksander o ile mi wiadomo 😉