O 6.40 zadzwonił budzik. Obróciłam się w łóżku. Pustym, szerokim, takim jak lubię, bez Córki Drugiej, która zwykle przychodzi nad ranem, wierci się, kręci, wpycha. Byłam więc całkiem wyspana, jak na tę parszywą porę.
Dzieci wstały bez marudzenia. Nie wrzeszczały, że sukienka brzydka, rajstopy nie wchodzą na nogi, a majtki się zgubiły. Bo tak mają w zwyczaju. Śniadanie im bardzo smakowało, zjadły do ostatniego okruszka, samodzielnie się uczesały, spakowały drugie śniadanie. Ubrały się sprawnie, wyszły z domu i obiecały, że nie będą szaleć. Wszystko szło gładko, była 7.22, miałam więc jeszcze zapas czasu i nie groziło nam żadne spóźnienie.
Dopiłam więc kawę, umyłam zęby, maznęłam policzki różem, usta błyszczykiem, psiknęłam się moim ukochanym zapachem, przyodziałam kurtkę i buty, nic poza tym, bo na zewnątrz ciepło i wyszłam.
A na podwórku… roztopy. Śnieg, który jeszcze dwa dni temu leżał na podjeździe teraz zamienił się w warstwę lodu i wielkie kałuże. Idąc delikatnie otworzyłam bramę i trzymając się płotu przeszłam w kierunku samochodu. Dzieci stały już przy drzwiach i czekały aż im otworzę.
– Ale ślisko. Trzeba uważać, żeby tyłkiem nie wpaść w kałużę – powiedziałam.
– Ja już wpadłam – Córka Druga zrobiła oczy kota ze Shreka…
– Jak? Gdzie? Co masz mokre?
– Wszystko…..
a już myślałam, ze zakończenie będzie takie: i wtedy się obudziłam 🙂
też tak początkowo pomyślałam…..nie pamiętam nocy, kiedy to nie wędrowałam między łóżkami lub nie walczyłam z którąś o rozkopywanie się i nie odkrywanie mnie z kołdry….
Ja tez liczylam na taki koniec 😀
to samo pomyslalam =D
Też tak mmyslalam 😉
Mój syn wpadł wczoraj jedną nogą do kałuży oczywiście pod moim czujnym okiem i oczywiście gdy wychodziliśmy do okulisty a czasu było na styk.
Mój młodszy oczywiście dupskiem wpadł dziś rano do kałuży a czasu nie było bo szkolny autobus za 10 min a kawalej drogi mamy na przystanek także ten wyglądał jak dziecko ze wsi, ale jak wróciliśmy do domu wszystko poleciało do pralki
Dorota Skoczylas ale mój ma dwa lata do szkoły nie chodzi więc żeby starszy do przedszkolnego autobusu zdążył no już nie zdążyłam młodszego przebrać.
Dorota Skoczylas a moje ze wsi czasami chodzą brudne 😛 ale tak pod koniec dnia, nie na początku 😉
Dorota Skoczylas moja ma 8 kg 😉
Są pralki na 10 kg. Chcem taką . Czekam aż moją na 5 kg szlag trafi 😉
Ciesz się se działa. Nowe to zawsze się zjebia po gwarancji.
Ha ha ha!
U mnie to samo wczoraj na śliskim lodzie. Do zmiany wszystko łącznie z majtkami 🙂
To bylo 'psypadkiem’:-D
A tak z ciekawości spytam jakie to ulubione perfumy Matka posiada? 🙂
nie z Avonu 😉
Ej no dlaczego nie z Avonu? 😉
Magdalena Bieniek nie wiem. Bo akurat tak wyszło. Z Avonu to mi się kiedyś podobały chyba Tomorrow czy jakoś tak…
Ah, ja dopiero zobaczyłam, że Avon pytał hehe to rozumiem dlaczego tak odp. 😉
No ja tak tylko z ciekawości pytam. Bez marketingu 🙂
Avon Dla Ciebie samo pisanie z profilu już jest marketingiem
Oriflamę czy biedrona
Huehuehhe
Oj to już bez podtekstów pytam o te perfumy, prywatnie bez marketingu 🙂 MS ma często fajne „wynalazki” wiec tak z ciekawości o te perfumy spytalam 😛 Ale jaka dyskusja przy okazji.
Natalia Płatkowska a to Ty!!! To mi tutaj bez reklamowania, bo Cię zbanuję, a szkoda by było 😛 Cacharel Noa
Wow!!! Toż to moje ulubione!!!
Bo są super. Nigdy nie miałam takiego zapachu, do którego wracałam. Ten dostałam rok temu od OB i kontynuuję. Ostatnio kupił mi nawet większą flaszkę 😉
Na obu profilach Cię czytam i się zapomniałam. Przepraszam 🙁
Natalia Płatkowska wybaczam
Mój syn usiadł w autobusie dziś na podłodze. Akurat miał na sobie zimowe spodnie – prezent, bo ja nigdy nie kupiłabym czegoś co jest szaro-srebrne na tyłku. Jak wysiedliśmy i powiedziałam mu, że ma brudne spodnie na tyłku to usiadł w kałuży, żeby je sobie wymyć. I wyobraź sobie – podziałało. Tylko oby mu wszystko wyschło przez te kilka godzin do spaceru. Roztopy to złooo!!!
no to CD miała bawełniane różowe rajstopki i sukienkę…
Czyli poranek okazał się jednak takim normalnym matczynym 😉
nom. Kazałam dziecku z tym mokrym dupskiem wsiąść do auta, poleciałam po suche ciuchy i zmieniłam dopiero w szkole. Uznałam bowiem, że po drodze jeszcze kilka razy może tak wpaść w kałużę…
Matka Sanepid także bym tak zrobiła 🙂
Ja myślałam, że skończy się tak: I w drodze do córek wpadlam tyłkiem w kałużę. Też dobre zakończenie. 🙂