Idzie Matka Sanepid przez las. Rower prowadzi, na rowerze pusty fotelik rowerowy, na nim zawieszony różowy kask, a przed nią ile sił w nogach biegnie mała, pulchna, blond dziewczynka z loczkami i krzyczy:
– Nie, nie jedz mnie! Nieee-smaczna, mamo! Nieeee-smaczna!
(A wszystko przez to, że się Matce dziura w oponie zrobiła. Od ciężaru chyba, bo rower raczej na chudziny. Musiała więc dziecko zrzucić z fotelika i do domu dojść na piechotę. A że dziecko szło wolno, to Matka motywatora włączyła:
– Córka, pobawimy się w Czerwonego Kapturka? Ja jestem wilkiem…
I tak, właśnie dlatego Córka Druga biegła.)
Spryciula z Matki jak nic 🙂
aż takiego efektu się nie spodziewałam…
Czyli druga część Czerwony kapturek – prawdziwa historia 😉
Spryciula to jest z CD. Niesmaczna!
Wiesz, nawet ciężko zapisać to, jak ona krzyczała. Bo to brzmiało dokładnie Nieeee-smaczna. Żeby NIE było najbardziej słyszalne.
bo wilk miał szybko i dobrze zrozumieć że nie warto próbować :-))
Nadal biega? ;>
rozumiem, że w mig dotarłyście do domu ????
Trzeba sprawdzić, czy w oponie nie został np. jakiś kawałek szkła. Dętki rzadko pękają od ciężaru, musiałybyście razem ważyć ze 180 kilo 🙂
Kurde, proszę o porady jak jeździć rowerem z tym fotelikiem, nie daję rady, no nie daję!
a co w tym skomplikowanego?
Nie odebrał Ci nikt dziecka po drodze? Że Ty niby – MATKA-DZIECKOJADKA?
Ludożerka chce cukierka! 😉
uwielbiam Twoje notki rowerowe! Ciekawa jestem co wyrośnie z mojego zrowerowanego Bąbla. i czy będzie mu się chciało pedalować czy się tyłek do przyczepki przyzwyczai i Ojciec będzię takiego wielkoluda ciągnąć musiał 😀 hehe