Córka Druga przyniosła mi listę zakupów i zapowiedziała, że SAMA zrobi domowy sok. Na liście truskawki, borówki, brzoskwinie, jabłka i pomarańcze, ogólnie rarytasy.
Najpierw wybiłam jej z głowy te borówki i truskawki, gdyż nie dostałam ich w Biedronce, a w warzywniaku to można pójść z torbami.
Następnie, by CD mogła SAMA zrobić sok, musiałam znaleźć wyciskarkę. Jakiś czas temu tłoczenie soków nam się znudziło, więc gdzieś schowałam sprzęt.
Gdzieś.
Podczas gdy CD czekała na możliwość wyciskania soku, ja w pocie czoła, stojąc na stołeczku, w czeluściach pawlacza szukałam urządzenia.
Przy okazji znalazłam: buty do wody (do Grecji będą OK), masażer do stóp, zestaw do badmintona, karimatę i choinkę.
Następnie CD, która chciała SAMA robić sok, zaczęła myć wyciskarkę. Efektem jej pracy była przede wszystkim wielka kałuża wody pod szafkami kuchennymi.
Wytarłam szafki, blat, podłogę, umyłam wyciskarkę.
Potem umyłam owoce, obrałam, pokroiłam.
I właśnie wtedy CD zupełnie SAMA zrobiła sok brzoskwiniowo-jabłkowo-pomarańczowy.
Smaczny. Gdy dzieliłam dużą porcję na mniejsze, CD krzyknęła do mnie:
– Dla mnie najwięcej, bo robiłam, dla ciebie najmniej!
Idę czyścić wyciskarkę.