na Fejsbuku za mój wpis o Córce Pierwszej.
Myślę, że nie ma co się denerwować. Napisałam tekst, który poszedł w świat i przez jego pryzmat jestem oceniana. Nikt nie myśli o tym, że dzieci noszę w chuście, że czytam Juula i Mądrych rodziców, że wychowuję je po partnersku i w nurcie attached parenting. Że córki śpią z nami, że nie wiedzą co to wypłakiwanie się, że nie stosuję nianiowej metody przeczekania, bo mi nie odpowiada i wydaje się szkodliwa.
Tytuł bloga to „Moich 100 błędów wychowawczych”, a nie „Jestem najlepszą matką świata”, więc od razu widać, o czym będę pisać.
Ja się nie przejęłam wcale. Zwłaszcza, że dużo rzeczy mnie wkurwia. I praca, i mąż, i stary samochód. A życie jak mnie wkurwia! Uła! Tak mnie wkurwia że wiecie: pętla na szyje i bujamy.
Kwestia jest tylko taka, że rzadko która mama potrafi o tym powiedzieć głośno. Potrafi opowiedzieć że rodziła 24h, że miała 20 szwów na tyłku, straciła 5 litrów krwi, ale doda na końcu że miała orgazm i że poród to najpiękniejsza rzecz w życiu.
Zawsze głośno mówię, że nienawidziłam karmienia piersią. Bolało jak diabli, mleko mi leciało tak, że w nocy budziłam się mokra jak szczur, na myśl o tym, że dziecko zaraz się obudzi i będzie chciało cycka chciało mi się płakać. I przylazła taka raszpla szpitalna co to powinna była od razu wymacać, że dziecko ssie niewłaściwie dlatego mi sutki tryskają krwią, a ta se stanęła w drzwiach i powiedziała „Karmić, karmić, karmić, nie ma że boli. Ja karmiłam fyfnaście lat, mimo że dziecko mi sutki odgryzło i krew mi kapała na podłogę”. Takie są właśnie matki. Ja taka nie jestem. Ja tupię nogą i mówię basta!
Moje dzieci, jak chyba każde, są mniej lub bardziej dziełem przypadku. Są największym cudem jaki mi się w życiu przytrafił (z ginekologicznego punktu widzenia Córki Pierwszej w ogóle być nie powinno), ale jak to z każdym błogosławieństwem bywa – potrafi też dać mocno po dupie.
szkoda ze nei ma podlinkowanego fejsbuka i kometarzy