Siedzi Córka Druga na dywanie, podciąga nogawkę, a tam strup. Strup ma już z tydzień i prawdopodobnie było to tylko malutkie otarcie. Córka Druga jednak cichutkim płaczliwym głosem mówi:
– Mamo, mam ałka.
– Kochanie, to nie jest ałka.
– Mamo, jest ałka.
– Nie, krew ci nie leci, ledwo to widać…..
Na to Córka Druga wstała i wrzasnęła ile sił w płucach:
– Ałka!!!!
A co tam… jeden plaster w apteczce mniej, niech jej będzie…..
I gdy poszłam po ten plaster, to Córka Pierwsza siedziała na kibelku. Siedziała i urywała sobie dłuuuuugi kawałek papieru toaletowego, a papier to u nas schodzi, jak Marjannce wino.
– Córko, może mniej trochę?
Na to Córka Pierwsza urwała połowę z tego kawałka papieru, wrzuciła do sedesu, resztą się podtarła i także wrzuciła.
– O to ci chodziło, mamo?
Prawie…
Tymczasem ja z Marjannką spędzam dni na dyskutowaniu o sensie życia. Czyli głównie klepiemy o żarciu i o dzieciach. W tejże kolejności. I codziennie dowiadujemy się czegoś nowego o życiu. Marjannka na przykład analizuje menu z przedszkola swojej córki i poza tym, że dochodzi do wniosku, że zacznie tam chadzać na obiady, to jeszcze podsyła nazwy jakiś dziwnych potraw:
– Ty, co to jest zupa nylonowa?
– Może z rajstop? – spytałam niepewnie. Ale nie, okazało się, że to rosół z kaszą manną. Dziwne jak dla mnie połączenie, ale niech będzie. Dzisiaj jednak Marjannka wynalazła jeszcze większe dziwactwo:
– Co to ku**a jest SOLFERINO?!?
– Miejscowość i gmina we Włoszech – odpowiedziałam. Najwyraźniej szybciej potrafię wklepać hasło w Google.
Okazało się, że to zupa jednak jest. Nie z rajstop. Ile my się dowiadujemy o świecie i życiu dzięki czytaniu menu z przedszkola! Aż poprosiłam dyrekcję przedszkola moich córek o publikowanie jadłospisu w Internecie. Podobno będzie….
Przez to wszystko pojechałam do Tesco po zakupy, bo mi się zachciało roladek z tortilli i łososia, a nie miałam łososia. I tutaj będzie puenta naszych dyskusji o dzieciach.
– Jeszcze planszówkę dla CP kupiłam, bo przecena 50%. Schowam i na jesienne chorowanie będzie jak znalazł… Tak samo trzymam w szufladzie zajebiste komplety kredek i Kena z kompletem ubrań.
– Ja mam schowany tylko klej – odpowiedziała Marjanna.
I kto jest lepszą matką? No kto?
Wiadomo, że ja.
Bo co zrobisz jak dzieciom kleju zabraknie? 😉
Moje jeszcze nie są aż w takim stopniu uzależnione, żeby nie mogły poczekać, aż wyskoczę do sklepu.
buahahaha
hahahaha:):):)
No widzisz, u mnie w sklepie kleju nie mają 🙁
Hahahahahahah! Mistrzowska riposta 😉
hahahaah
Ja też mam tylko klej schowany, więc siłą rzeczy staję po stronie Marjanny 😀
Lubię to 🙂
Padłam przy Waszych komentarzach 🙂
Bezbledne jestescie obie 😀
Obsmialam sie z parskiem na ekran telefonu:))))
Taaa ja ma schowane 3 komplety kredek woskowych wykręcanych z Lidla bo wypasione były i schodza u nas jak woda ,5 duuużych bloków A3 bo z promo , flamastry ,pastele olejne ,ciastolinę z formami pt.” moja kuchnia ” czeka wszystko i nabiera mocy 😛
pastele olejne? 🙂
Ej, CP coś takiego miała :>
Uwielbiam ten blog, choć odkryłam go niechcąco ok tygodnia temu już zdążyłam się wkręcić 🙂 Czytam go tyle o ile mój prawie pięciomiesięczny pierworodny syn mi na to pozwala 😉
Matko swoich córek masz bardzo rezolutne dzieci, już nie mogę się doczekać kiedy ja będę mogła podyskutować z moim synkiem na podobne tematy 🙂
Kurde, skarby na czas chorowania, podkradam pomysł 🙂
Schowasz sobie klej? 😉
jak kleju braknie to robi się domowej roboty- mąka i woda 😉
Ja tam nic pochowane nie mam 😛 Łudzę się, że chorowanie odpuści 😉
[…] Marjanna, korzystając z wolnego, oddaje się rozrywkom intelektualnym. Czyli z Matką na fejsie czatuje. Dobrze czasem porozmawiać z kimś na poziomie… uprzejmości […]
zupa z rajstop ,pychota ;))
nie wiedziałaś co to zupa nylonowa?
no jak mogłaś matko no jak mogłaś 🙂
Na jesienne choróbska Ja mam puzzle schowane..a i tak wygrywają … bajki… aha u mnie sezon już otwarty…tydzień w szkole i „mamo, boli mnie gardło”..ehhh
a u mnie wszystkie karty odkryte , nie mam nic schowanego na czarną godzinę:!
Matko, nie wywołuj wilka z lasu, jak nie będzie zapasów na chorowanie to nie będzie chorowania 🙂 Aha, masa solna to jest niezły patent. Tylko u mnie później było dużo sprzątania 🙂
Ej o zupie nylonowej to jeszcze nie słyszałam,ale za to u córki w żłobku jest „zupa nic” hmmm….. jakoś zawsze wstydzę się zapytać,że niby co to, bo może tylko ja taka niekumata jestem.
z tego co pamiętam zupa nic to mleczna zupa z takimi pływającymi piankami z ubitego białka czy coś tędy.
od razu by się wydało, że matką nie jestem, bo za chiny ludowe nie przyszłoby mi do bańki, żeby robić zapasy zabawek na chorowanie- ileż ja się Matko muszę od Ciebie jeszcze nauczyć 🙂 no chyba, że będę miała uzależnione dzieci – to tylko klej 😉
Matko sanepid a nie pomyslalas ze Marianna może ten klej mieć poto żeby podczas choroby zakleić buzie marudzacym dziecia 😀
[…] zajęła się czymś w ciszy chociaż przez 5 minut ja odsypiałam. Pamiętacie historię z klejem Marjanny? Otóż CP zajęła się wyklejaniem ludzika z papieru. Siedziała sobie spokojnie, […]